piątek, 15 kwietnia 2016

Tak było w 2015: Puchar Śniadania Mistrzów

W Śniadaniu Mistrzów w podwrocławskim Wilkszynie (jazda indywidualna na czas) startuję odkąd kupiłem rower szosowy w 2014r, zanim jeszcze kończyłem swoje pierwsze półmaratony. Rok 2015 był więc moim drugim rokiem startów – wiedziałem już o co chodzi w tych zawodach i że choć lubię tę zabawę, to znowu przyjdzie mi zamiatać tam ogony. Miałem nadzieję na poprawianie swoich czasów oraz ucieczkę z ostatnich pozycji w kategorii wiekowej. To pierwsze udało się osiągnąć, to drugie było bardzo blisko.

Trasa Śniadania Mistrzów liczy nieco ponad 15km. Zaczyna się i kończy w Wilkszynie, a jej największą trudnością jest z jednej strony podjazd w Brzezince, a z drugiej strony interwałowy charakter. Tutaj w zasadzie nie ma prostego odcinka, ciągle lekko z górki lub lekko pod górkę.

Bardzo lubię te zawody, bo mam do nich bardzo blisko (12km). Do tego odbywają się w niedzielę z samego rana (pierwszy zawodnik startuje o 8.00). Ponieważ startuje się w kolejności od najsłabszych do najlepszych, to zazwyczaj startuję na samym początku. Dzięki temu nawet z dojazdem powrotnym rowerem wracam do domu przed 10.00 i mam cały dzień dla rodziny.

Puchar Śniadania Mistrzów w 2015r składał się z 5 startów – start rozgrzewkowy i 4 starty pucharowe, z których punktowane były 3 najlepsze. Wziąłem udział w 4 edycjach, w tym 3 punktowanych, dzięki czemu zostałem sklasyfikowany w klasyfikacji końcowej.

2015-04-26 - wyścig rozgrzewkowy

To był drugi, po Szosowym Klasyku w Miękini start na szosie w 2015. Cele były dwa: 1) maksimum – ustanowić rekord osobisty trasy, 2) minimum – zmieścić się w 30minutach. Niestety żadnego z tych celów nie udało mi się osiągnąć. Do 6km, do początku podjazdu w Brzezinie szło wszystko dobrze, ale na podjeździe zaskakująco dla mnie zderzyłem się ze ścianą. Nie wiem, skąd ten kryzys. Ani na podjeździe, ani później za nim nie byłem w stanie jechać odpowiednio szybko, mimo że warunki nie były szczególnie trudne (ani wietrzenie, ani  mokro). Do realizacji celu minimum zabrakło niewiele (4s), no ale się nie udało. Wyprzedziłem 5 osób, ale w kategorii wiekowej tradycyjnie byłem ostatni.

2015-05-17 – 1. wyścig pucharowy

W tym wyścigu nie mogłem wystartować, ponieważ startowałem w Duathlonie Sieroszewice. Miałem co prawda pomysły, aby pojechać rano Śniadanie Mistrzów, a potem gnać na duathlon, ale zwyciężyła jakość nad ilością i postanowiłem się skupić na duathlonie.

2015-06-14 – 2. wyścig pucharowy

Tym razem lepszy start niż ostatnim razem. Choć nie udało się pobić rekordu osobistego, to czas w okolicach 29min30s był wynikiem co najmniej przyzwoitym biorąc pod uwagę, że tego dnia dość mocno wiało. Poza tym wyścig ten był chyba kumulacją problemów organizatora z pomiarem czasu. Pomiar jest ręczny i generalnie działa, ale po tym wyścigu było dużo wątpliwości co do uzyskanych czasów, w tym kto jest zwycięzcą wyścigu. Również mój oficjalnie zmierzony czas różnił się o kilkanaście sekund od mojego pomiaru, ale ponieważ to nic nie zmieniało w ostatecznej klasyfikacji, nie było sensu reklamować.

2015-08-23 – 3. wyścig pucharowy

Mój najlepszy start. Tydzień po wyjeździe kolarskim na Okraj, w momencie w którym ze względu na kontuzję nogi nie mogłem biegać i dużo jeździłem rowerem. W roku 2014 było podobnie, kiedy właśnie w sierpniu, choć bez takich problemów okołobiegowych, ustanowiłem swój rekord trasy.
Jak na mnie przejazd idealny – szybko i równo od samego początku, podjazd pod Brzezinkę nie umęczył mnie na tyle, abym w drugiej części nie mógł jechać szybko. Skończyło się na 29min00s. O ironio, żal podwójny. Po pierwsze bo zabrakło 1s, aby złamać granice 29min. Po drugie – okazało się, że aż 3 osoby tego dnia miały taki rezultat, w tym jedna osoba w kategorii M30. Pierwszy raz miałem realnie szansę uciec z ostatniej pozycji w kategorii wiekowej. Na pocieszenie został mi osobisty rekord trasy oraz fakt, że wyprzedziłem 10 osób.

2015-09-20 – finałowy wyścig

Start tydzień po maratonie. Pojechałem, bo chciałem być sklasyfikowany w całym cyklu, a poza tym po porażce w maratonie była szansa, że będę w niezłej dyspozycji. I faktycznie, byłem w tym dniu w dobrej formie, może nawet na osobisty rekord trasy. Niestety mokra trasa w trakcie mojego przejazdu sprawiła, że bardziej musiałem się skupić na walce, aby w całości dotrzeć do mety niż na tym, aby poprawiać czas. Były dwa takie momenty, kiedy czułem, że w zakręcie rower się ślizga, mimo że jechałem wyraźnie wolniej niż normalnie. Czytałem, że fabryczne opony mojego Tribana nie radzą sobie najlepiej na mokrym, ale nie sądziłem, że będzie dane mi to poczuć. Mimo tego pojechałem czas poniżej 30min, wyprzedziłem 6 osób, ale w kategorii wiekowej znowu byłem ostatni.

Edycja 2015 Śniadania Mistrzów potwierdziła wszystko to, za co polubiłem te zawody w 2014 – blisko, kameralnie, do tego dobrze zorganizowane (i nie psują tej opinii nawet problemy  z pomiarem). Nigdy nie miałem problemów ze strony organizatora, aby uwzględnił moje prośby o start na samym początku. I choć wpisowe być może nie jest najniższe (45-50PLN w zależności od terminu), to bliskość i przyjemność startów powodują, że w 2016 ponownie stanę na rampie startowej, aby zmierzyć się z tą trasą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz