piątek, 29 kwietnia 2016

Śniadanie Mistrzów 2016 - pierwsze starcie

W niedzielę 24.04.2016 rozpoczęła się rywalizacja w Pucharze Śniadania Mistrzów 2016. Do tradycyjnej czasówki na dystansie 15km dodano 8km etap biegowy, co zwiększało jeszcze atrakcyjność tego wydarzenia. Wystartowałem i spełniły się moje przewidywania - słabo na rowerze, przyzwoicie w bieganiu.

Warunki pogodowe tego dnia były hmmm, niejednoznaczne. Deszczu raczej miało nie być, ale drogi były mokre po nocnych opadach. Zza chmur przebijało się słońce, ale temperatura była poniżej 5oC. Biorąc to pod uwagę oraz czasowo wydłużone zawody przez etap biegowy postanowiłem pojechać samochodem, mimo że to 12km od domu. To była bardzo dobra decyzja.

Ta edycja Śniadnia Mistrzów była chyba największą w historii. Widać to było po przyjeździe - mnóstwo osób, mnóstwo rowerów, mnóstwo samochodów. Do tego nowość - strefa zmian do biegu. Mimo dużej liczby osób szybko i bez problemu odebrałem pakiet startowy, zainstalowałem się w strefie zmian i zabrałem się za rozgrzewkę.

Etap ITT

Start przesunął się o ok.10min. Dla mnie dobrze, bo byłem lekko w niedoczasie i mogłem spokojnie przeprowadzić rozgrzewkę. Plan był prosty - złamać 30min, co oznaczało jazdę z prędkością ok.30.5km/k. Tak też ustawiłem Virtual Partnera w Garminie. Już na rozgrzewce zauważyłem, że wiatr na początku będzie przeszkadzał, ale przy powrocie będzie w plecy.
Po starcie pierwsze 2km powiedziały mi, że raczej 30.5km/h w tę stronę nie pojadę - dla mnie wiało za mocno. Z prędkością  ok.28km/h dojechałem do 7km i podjazdu w Brzezinie. Sam podjazd rozpocząłem dość spokojnie i to się opłaciło, bo na jego szczycie miałem siłę jechać dalej. Niestety, okazało się, że wiatr, na który tak liczyłem w drugiej części, czy zmienił się w międzyczasie, czy cokolwiek innego, dalej dmucha w twarz i moje nadzieję na 30min znikają bezpowrotnie. I miałem przecież przed sobą bieg, co powodowało, że nie mogę się zajechać. Finalnie skończyło się na czasie poniżej 32min i pozycji w ostatniej dziesiątce zawodów ITT.

Etap biegowy 

Po części rowerowej szybki dobieg do strefy zmian i pierwsza konsternacja - gdzie moje rzeczy. Po chwili okazało się, że któryś z poprzednich zawodników przykrył rowerowym pokrowcem moją skrzynkę. Nieładnie. Na szczęście był w tym momencie wolontariusz, który pomógł mi zapakować rower na stojak. Szybko założyłem buty, zegarek na rękę i pognałem przed siebie. Cel maksimum: 5min/km, ale 5:10 mnie nie zmartwi. Pierwsze 2km poniżej 5min (ale po rowerze tak bywa). Kolejne 2 nieco ponad, ale zaczęło być nieco pod górkę. Całość wciąż ok.5min/km. Kolejne 3km wyraźnie poniżej 5min/km, bo było lekko z górki. 8km trudny, po błotnistym odcinku, z dużą ilością kluczenia wychodzi 5:02min/km. Biegnę lepiej niż cel maksimum i ta świadomość pozwala mi na ostatnich 300m biec poniżej 4:40min/km. Etap biegowy nieco ponad 41min, a całość zawodów to 1h15min40s.

Analiza wyników pokazuje, że bieg poszedł mi znacznie lepiej niż rower (ok.2/3 stawki), co pozwoliło odrobić mi 1 pozycję po rowerze. A że bałem się, że w konkurencji łączonej tym bardziej będę ostatni, więc jestem bardzo zadowolony :).
Jeśli chodzi o wyniki to zamieszanie wyszło, jak nigdy. To że na wyniki na stronie trzeba czekać do popołudnia, zdążyłem się już przyzwyczaić. Ale zamieszanie z samymi wynikami, z liczbą sklasyfikowanych zawodników (siłą rzeczy, z moją pozycją) przytrafiło się pierwszy raz odkąd startuję. Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.

Potraktowałem te zawody jako mocny trening przed Duathlonem Czempiń i wypadło pozytywnie, z moimi przewidywaniami. Bieg poniżej 5min/km jest tym, co całkowicie mi odpowiada na takich zawodach. Na Czempiniu ze względu na długość pewnie nie dam rady, ale daje nadzieję na dobre bieganie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz