wtorek, 3 maja 2016

Tak było w 2015: 2. Duathlon Sieroszewice

W duathlonie w Sieroszewicach chciałem wystartować już w 2014, ale niestety zamieszanie z terminami spowodowało, że na start w nim i debiut w multisporcie musiałem poczekać do niedzieli, 17.05.2015. Ale jak już się doczekałem, to mimo niełatwych warunków wyszedł mi debiut, którego mógłbym chyba życzyć każdemu. I nie chodzi o to, że udało mi się wyprzedzić kolegę Wojciecha, który zarówno na rowerze i w biegu jest ode mnie wyraźnie szybszy, ale po prostu wszystko poszło praktycznie idealnie.


Zawody te rozgrywane były na dystansie 10/40/5, czyli 10km biegu, 40km roweru (w konwencji bez draftingu), 5km biegu. Idealny dystans dla osoby mającej swoje pierwsze start w półmaratonie za sobą, szykującej się do maratonu.

Duathlon był trzecim pod względem ważności startem w sezonie 2015. Z tego względu nie bawiłem się w łączenie tego startu ze Śniadaniem Mistrzów (logistycznie było to do ogarnięcia), a odbywający się dzień wcześniej Bieg Firmowy pobiegłem towarzysko, na pół gwizdka. Ale lekkość z jaką przebiegłem te 5km i czas, który osiągnałem napawały mnie optymizmem przed duathlonem.

Na starcie stanęło ok.70 osób. Niby niedużo, ale potwierdziło się twierdzenie i doświadczenie kolegi Wojciecha, że w tego typu zawodach startują ludzie, którzy się na tym znają, wiedzą o co chodzi w multisporcie, więc wiadomo było, że konkurencja jest silna.

Bieg 10km

Trasa biegu to 4x2.5km z nawrotkami o 180o. Niezbyt fajnie, ale tego dnia mi to nie przeszkadzało. Zacząłem biec 5min/km i to tempo udawało mi się utrzymywać bez większego problemu. Na drugich 5km złapałem towarzystwo jednej z nielicznych dziewczyn. Szybka analiza kto jest przed nami pokazała, że jest 4., a 3 zawodniczka zaczynała już wyraźnie słabnąć. Rzuciłem do towarzyszki biegu, że jest szansa na podium. Nie za bardzo chciała mi w tym momencie wierzyć. Ale na mecie okazało się, że jednak miałem rację :).

Rower 40km

Szybka strefa zmian sprowadzająca się do założenia kasku i złapania roweru (jechałem w butach biegowych). Jeszcze tylko restart zwieszonego Endomondo, aby Żona mogła dalej obserwować moje poczynania i w drogę. Etap rowerowy to dwie pętle po 17km i na deser 6km z agrafką. Kolega Wojciech najlepiej podsumował ten etap – Wielkopolska Masakra Wiatrem Porywistym. Były to chyba pod tym względem najtrudniejsze zawody, w jakich przyszło mi startować, tym bardziej, że z wiatrem musialem zmagać się sam. Przez większość pętli wiatr przeszkadzał (wiał w twarz lub z boku), ale był taki odcinek kilku kilometrów, kiedy wiał w plecy i jechało się naprawdę szybko. Uczestników było tak niewiele, że na pętlach praktycznie nie miałem nikogo w zasięgu wzroku i dopiero na agrafce pojawiła się większa liczba zawodników.
Pod koniec 2 pętli doszedłem i wyprzedziłem kolegę Wojciecha – wiedziałem z tym momencie, że jeśli dam z siebie wszystko na dalszym odcinku będzie szansa powalczyć na etapie biegowym. Powalczyć, bo w tym momencie sam fakt, że jadę z nim jak równy z równym był dla mnie budujący.
Mimo trudnych warunków noga podawała (jak na mnie) - przejechanie dystansu 41km (wg GPS-a) zajęło mi 1h30min (średnia ok.27kmph). Do dzisiaj przejazd ten jest moją rekordową jazdą godzinną.

Bieg 5km

Równie szybka strefa zmian – zdjęcie kasku i odstawienie roweru. Zaczynam 5min/km. W takim tempie robię pierwsze 3km, wypatrując Wojciecha. Gdy zobaczyłem, że jest daleko (okazało się, że pokonały do skurcze) i zaczęła pojawiać się lekka kolka zwolniłem do 5:20min/km i tym tempem dobiegłem do mety. To, że biegłem 5min/km i jego utrzymanie było w moim zasięgu było dla mnie budujące.

Meta

Satysfakcja na mecie niesamowita. Łaczny czas całości 2h47.5min o ponad 10min lepszy od treningu, który zrobiłem na takich samych dystansach dwa tygodnie wcześniej. Pozycja w 2/3 stawki nie wpłynęła na moją ocenę występu, gdyż wiem, że konkurencja była mocna, a ja wykonałem dobrą robotę na trasie - spokojnie, mocno, równo od startu do mety.
Na mecie czekał na mnie kuzyn z żoną, bo nie byłbym sobą, gdybym przy okazji nie zaplanował jakiegoś rodzinnego spotkania.

Jeśli chodzi o organizację, to nie miałem żadnych zastrzeżeń. W pierwszym terminie przystępne wpisowe (80PLN), sprawna odprawa, dobra organizacja i zabezpieczenie trasy (mimo że rower w ruchu otwartym, to na skrzyżowaniach pilnowano, abyśmy mogli skupić się na rywalizacji sportowej).


W 2016r nie będzie niestety tej imprezy. Na szczęście mój smutek z tego powodu ukoili organizatorzy Duathlonu Czempiń, którzy w podobnym terminie zrobili imprezę, która ma szansę być nawet ciekawsza i trudniejsza ze względu na długość niż Sieroszewice.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz