piątek, 5 sierpnia 2016

Tak było w 2015: Kontrolna Trzydziestka

Kontrolna Trzydziestka to zwyczajowy otwarty sprawdzian w programie "I Ty Możesz Zostać Maratończykiem". Choć w 2015 nie brałem udziału w samym programie, to postanowiłem sprawdzić swoją formę przed wrocławskim maratonem, do którego się szykowałem. W niedzielę, 9 sierpnia 2015r, stanąłem więc na starcie tej kameralnej imprezy z mocnym postanowieniem mocnego biegu od startu do mety. Prawie się udało. Prawie niestety robi dużą różnicę.

Przystępując do tego biegu byłem po najbardziej intensywnym treningowo miesiącu (w lipcu przebiegłem ponad 180km), po całkiem już niezłym Nocnym Półmaratonie we Wrocławiu. Ponieważ na maraton celowałem w tempo 5:40min/km (czyli na złamanie 4h), a półmaraton wydawał się realny w tempie 5:00min/km (czyli na 1h45min), to wykoncypowałem, że te 30km przebiegnę w tempie 5:20min/km (czyli średnia arytmetyczna pomiędzy tempem maratońskim i półmaratońskim).

Trasa biegu to miało być 10x3km po Parku Szczytnickim. Pozornie niewdzięczna formuła, ale akurat tego dnia okazało się to być zaletą. Jeden punkt z napojami w okolicach startu mety mijało się dziesięciokrotnie, co w sytuacji, gdy temperatura powietrza zbliżała się do 30oC było zbawienne. Sytuacji pogodowej nie poprawiało znacząco to, że biegliśmy po parku - temperatura i tak robiła swoje.

1-15km

Ruszyliśmy punktualnie o 9. Nawet nie zacząłem zbyt mocno - 1.km w 5:16min/km. Kolejne kilometry dość podobnie i choć na 4.km przyspieszyłem do 5:00min/km, to pierwszą piątkę skończyłem w tempie 5:16min/km. Na tym etapie podłapałem niedużą grupkę, która biegła podobnym tempem i z nią przebiegłem kilka następnych kilometrów. Niestety na którejś pętli grupka się rozsypała przy punkcie z wodą. Kolejna piątka również w bardzo przyzwoitym tempie, zgodnie z pierwotnymi założeniami, w okolicach 5:20min/km. Na tym etapie poniósł mnie mentalny optymizm, bo już wyobrażałem sobie, że w takim tempie dobiegnę do mety, a może nawet uda mi się zbliżyć ponownie do 5:15min/km. Jednak rozpoczęta właśnie kolejna piątka była pierwszą weryfikacją moich przerośniętych ambicji. Choć nic szczególnego się nie wydarzyło i dalej czułem się względnie dobrze tempo spadło w okolice 5:30min/km. Złapałem jeszcze towarzysza biegu z poprzedniej grupki i udaje mi się biec jego tempem.

16-25km

Po 15km nie jestem w stanie dalej łatwo utrzymać jego tempa i puszczam. Wiem, że jestem dopiero w połowie drogi, a zupełnie nie wiem, jak organizm zachowa się poza dystansem półmaratońskim, szczególnie w taką pogodę. Tempo wyraźnie spada, aby na 4. odcinku 5km wynieść 6min/km. Jest gorzej, ale jeszcze nie jest źle i mam nadzieję, że w takim tempie dotrę do mety. Niestety czy to rosnąca temperatura czy ogólne ujechanie coraz bardziej mnie dobijają i od 20 do 25k tempo spada do 6:30min/km, choć cały czas jeszcze biegnę.

26-29km

Po 25km mam już wszystkiego dosyć. Głowa nie wytrzymuje i przechodzę do marszu. Na kolejnych kilometrach potwierdzi się, to co wiele osób mówi - jak raz odpuścisz, to przegrałeś. Próbuję biec, ale ogólne ujechanie i kondycja mentalna są takie, że tempo ostatnich 4km uprawianych Gallowayem to 7:20min/km (tak 4km, bo ostatecznie okazało się, że bieg miał ok.29km). Osoby, które mnie wyprzedzają zachęcają do biegu, ale jakoś nie potrafię ruszyć na dobre.

Meta

W ten oto sposób, biegiem z malejącą prędkością (takie przeciwieństwo BNP) docieram na metę w czasie ponad 2h52min, co daje miejsce w ok.3/4 stawki. W sumie dobrze, że nie było pełnych 30km, bo sam nie wiem, czy zmieściłbym się w 3h.
Pogoda daje znać o sobie, bo na mecie wciągam bez zmrużenia 3l izotoniku i potrzebuję chwili, aby odsapnąć i zebrać się do domu.

Sama impreza, choć kameralna (na metę dobiegło 168 osób), to zorganizowana bardzo sprawnie - elektroniczny pomiar czasu, punkt z wodą, nagrody dla zwycięzców. I to wszystko za darmo. Na pewno bardzo dobra propozycja i bardzo dobry sprawdzian dla osób szykujących się do wrocławskiego maratonu we wrześniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz