sobota, 30 lipca 2016

Citytrail onTour 2016 Wrocław - jak miło znów stanąć na starcie

Citytrail onTour 2016 we Wrocławiu był pierwszy moim startem od ponad miesiąca, od nieudanego nocnego półmaratonu we Wrocławiu. Udało mi się także zachęcić wszystkie dzieci do startu w biegach dziecięcych. Dzięki temu skorzystaliśmy praktycznie z całej oferty ekipy Citytrail, spędziliśmy miłe i intensywne 2.5h na świeżym powietrzu, a na koniec pobiegłem lepiej niż rok temu. Ale po kolei :).

W dzień roboczy logistyka na zawody to nieprosta sprawa. Żona dowozi mi dzieci i jedziemy z nimi i z Babcią do Lasku Osobowickiego. Jesteśmy na miejscu w ostatniej chwili - ledwie zdołałem odebrać numery i przyczepić to koszulek najmłodszych, a już musimy iść na start.

D1

Jako pierwsza startuje kategoria D1 na dystanse 300m, a w niej mój sześciolatek. U niego widać zawsze obecną radość - zero stresu, zero emocji, dobra zabawa. Trochę anemicznie uczestniczy w rozgrzewce (przecież to dla słabeuszy ;)), ale po starcie rusza energicznie i jest w pierwszej piątce. Im bliżej mety, tym spada coraz niżej, ale uśmiech nie znika z jego twarzy. Po przekroczeniu mety otrzymuje medal i książeczkę, przebijamy piątkę i idziemy na start najmłodszego. Ostateczne wyniki pokażą, że jest na początku 2. połowy, ale przecież tutaj chodzi wyłącznie o dobrą zabawę, prawda ;)?

D0

Następny w kolejce do startu, również na dystanse 300m, jest najmłodszy - czterolatek. U niego, w przeciwieństwie do starszego, widać skupienie i emocje, podobnie jak w Ojcowie na Start. Z zapałem wykonuje ćwiczenia na rozgrzewce. Z równie dużym zapałem rusza po starcie, niestety zawodnik przed nim upada, a on wpada na niego. Szybko się pozbierał, ale niestety czołówka już uciekła. Mimo wszystko ambitnie biegnie do mety, aby dobiec tam z czasem, który dam mu miejsce w pierwszej połówce swojej kategorii. Odbiera medal i gratulacje od starszego rodzeństwa. Widać, że jest dumny z siebie.

D2

Następnie startuje kategoria D2, na dystansie 600m, a w niej moja córa. Letnia pogoda daje się we znaki i dziewczynka zaczyna dużo pić. Mówię jej, że to nie jest dobry pomysł przed biegiem. Tak czy siak ustawiamy się na starcie. Podobnie jak młodsze rodzeństwo rusza ambitnie. Po 200m widzę po minie, że nie jest dobrze. Po kolejnych 400 widzę, że ma dość. Potwierdza, że ma kolkę. Sugeruję, aby przeszła do marszu, ale nie chce mnie słuchać - tylko nieco zwalnia, aby uspokoić oddech. Dochodzi i wyprzedza ją jeden zawodnik, ale widać, że też ma problemy. A moje dziewczę odzyskuje wigor i próbuje odrabiać starty. Jej ambicja zostaje nagrodzona, bo na ostatniej prostej wyprzedza chłopca. Finalnie zajmie miejsce ok.3/4 stawki, ale medal i udany finisz jest wystarczającym powodem do zadowolenia. Zostaje nam start najstarszego - dziesięciolatka.

D3

Kategoria D3 ma do przebiegnięcia ponad 1000m - pętla po Lasku Osobowickim i pętla na stadionie. Tutaj już nie będę biegł z synem, dlatego proponuję mu swój zegarek. Chętnie przystaje na propozycję. Chyba poczuł się wyróżniony, bo później stwierdził, że tata okazał mu duże zaufanie dając mu swój zegarek. Zachęcam go, aby zaczął rozważnie i mocno finiszował (coś, czego jego tata jeszcze nie potrafi). Rusza na leśną pętlę i tutaj tracę go z wzroku. Na końcu leśnej pętli widzę, że jest zmęczony, ale dzielnie walczy na stadionie. Nie tylko ja, ale również młodsze rodzeństwo, które dopinguje go na całe gardło. Ostatecznie kończy ok.2/3 stawki. Analiza śladu pokaże, że zaczął mocno, aby osłabnąć na końcu pętli leśnej i przyspieszyć mimo zmęczenia na stadionie. Średnie tempo (5:10min/km) też jest bardzo przyzwoite.

Po biegach dziecięcych oddaje dzieci pod opiekę Babci i idę się rozgrzać. Przebiegam 2km i cały czas się zastanawiam, jak biec. Ostatecznie ustawiam Virtual Partnera w Garminie na 4:50min/km z nadzieją złamania 24min. Raczej pewne, że z kontuzjami na tyle się uporałem, że nie będzie problemu na biegu. Po rozgrzewce idę na start, aby punktualnie o 19 (ach, jak to lubię, ale w Citytrail to norma) ruszyć na trasę.

1-2km

Ustawiłem się dość wysoko w stawce, dzięki czemu po 200-300m biegnie mi się komfortowo - miejsca jest na tyle, że mogę spokojnie wyprzedzać. Staram się hamować własne zapędy, ale zegarek mówi, że 1.km zrobiłem kilkanaście szybciej niż Virtual Patner. Na 2km staram się zwolnić, ale wciąż idę poniżej 4:50min/km.

3-4km

Na początku 3.km wysokie tempo z początku i prawdziwie letnia temperatura daje znać o sobie. Marzę o tym, aby być nie po 2., ale po 4.km. Walczę ze sobą, aby nie przejść do marszu. Odganiam te myśli, ale zwalniam do ok.5min/km. Mimo wyraźnego spadku tempa tętno utrzymuje się na tym samym poziomie, ok.170bpm, więc jest cały czas intensywnie jak dla mnie. Zawodnicy, których wcześniej wyprzedziłem powoli zaczynają mnie wyprzedzać, ale nie próbuję ich gonić, tylko biegnę swoje (słabe swoje).

5km

Wreszcie tabliczka oznaczająca ostatni kilometr. Staram się przyspieszyć. Udaje się - zegarek pokaże, że ostatni odcinek biegłem w tempie ok.4:45min/km. Na 500m przed metą jest plac zabaw, na którym są moje dzieci. Wszystkie stoją wzdłuż trasy i przebijają ze mną piątkę. Ale przyznam, że nie miałem siły się tym cieszyć. Jeszcze tylko pętla po stadionie i wbiegam na metę.

Upragniona meta

Dawno nie biegłem 5km, dawno tak się nie zmęczyłem, dawno nie byłem tak ujechany na mecie. Odbieram medal i potrzebuję ok. minuty, aby dojść do siebie. Ale jest, udało się - nie dość, że zdecydowanie poniżej 24min, to jeszcze o kilka sekund lepiej niż roku temu. A do tego pierwszy raz w zawodach Citytrail - miejsce w pierwszej setce OPEN :).
Następnie zbieram dzieciaki i idziemy na prawdziwą arbuzową ucztę, którą zapewniła nam ekipa Citytrail. Tak soczystego, słodkiego i pysznego arbuza w takich ilościach dawno nie jadłem ani ja, ani moje dzieci (a arbuzy kupujemy regularnie). Po kilkunastu minutach nieskrępowanej wyżerki idziemy do samochodu. Jeszcze tylko krótkie spięcie ze smutnym panem z Audi, któremu nie spodobało się, że zajęliśmy miejsca akurat przed jego klatką (choć 100m wcześniej były wolne miejsca) i jedziemy do domu.

Na koniec dnia przy kolacji dzieciaki zapytane, kto chce biec w kolejnych zawodach zgodnie odpowiadają, że wszystkie. Choć taki dzień to dużo zachodu, to jednak jest radość i satysfakcja, więc jak na jesień dalej będą chcieli, to na pewno staniemy na starcie.


Wszystko to, o czym powyżej nie byłoby możliwe, gdyby nie obecność Babci moich dzieci, która stale ich ogarniała, włącznie z moim biegiem. Babcia to dobra instytucja, więc nie może tutaj zabraknąć podziękowań dla Babci od nas wszystkich - dzię-ku-je-my :)!.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz